Pamiętacie bieliczycę z Leśnego Pogotowia w Mikołowie? Lekarze i opiekun zdecydowali: ptak znowu zostanie włożony w „bandaże i temblaki”. Co prawda tylko prawe skrzydło, ale dla wielkiego drapieżnika przyzwyczajonego do swobodnego przemieszczania się i szybowania na dwóch skrzydłach rozpiętych na szerokość ponad 2 metrów, to i tak musi być wielkie wyzwanie jeśli nie traumatyczne przeżycie. Prawdziwe uziemienie!
Być może najbardziej niezwykłe jest to, że nasza pacjentka znosi ten stan z wyjątkowym spokojem i godnością. Najwyraźniej tytuł królowej ptaków zobowiązuje. (Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że ów tytuł ma więcej pretendentów, uzurpatorów i przede wszystkim nadawców gotowych do zaciekłej debaty, ale dla dobra sprawy nie będziemy tutaj wnikać w szczegółyJ) A może podchodzi ona do swojej sytuacji bardzo praktycznie i stara się ją możliwie najlepiej wykorzystać?
O naszej orłance wiemy na pewno, że jest już dojrzałym ptakiem. Kończą się jej najlepsze lata. Na wolności coraz trudniej będzie jej sprostać konkurencji i wyzwaniom dnia codziennego. Jej doświadczenie trudno wprost przecenić, ale czasami może już zabraknąć siły lub sprawności, o które łatwiej w młodszym wieku.
W wolierze szans na dumne szybowanie nie ma, ale za to jest bezpiecznie. Konkurencja niegroźna i darmowego jedzenia pod dostatkiem. Do tego leczą, doglądają i sprzątają. Nawet czasami coś… zagadają. (Gdyby nie ta bariera językowa!J)
Innymi słowy pobyt w ośrodku rehabilitacji może być dla naszej bieliczycy trochę jak sanatorium, gdzie ptak odpoczywa i zbiera siły. Wszystko jednak zależy od tego czy leczenie zakończy się sukcesem i czy ostatecznie zostanie ona wypuszczona na wolność.
Najprawdopodobniej gdzieś tam pośród wód i lasów pozostał też wieloletni partner naszej bohaterki. Być może spędzili razem całe dorosłe życie? Może wciąż tęskni i wygląda? Bardzo prawdopodobne, że doczekali się potomstwa tym roku. Czy samiec podjął się trudu wychowania młodego (młodych) w pojedynkę? Czy podołał? Tego pewnie się już nie dowiemy…
Tymczasem kilka zdjęć naszej pierwszej pacjentki przed ponownym jej unieruchomieniem.